Walentynki

Zuzanna Angielczyk dostała bardzo interesujący prezent Walentynkowy. Dzieli się tu z nami subtelnymi, ale potężnymi sposobami, w jakie natura i wszechświat oferują nam, gdy tylko się na nie otworzymy…

Dziś mój partner zaskoczył mnie prezentem, do którego musiałam dojść rozwiązując zagadki ukryte w  całym mieszkaniu. Na mecie przyglądał mi się, żeby zobaczyć moją reakcję. Otrzymałam absurdalną  rzecz, która w śmieszny i trafny sposób odzwierciedla naszą relację, radość, bliskość i śmiech. By  wyważyć ten dzień, pomiędzy zadaniami zawodowymi wygospodarowaliśmy czas na wspólny spacer z  psem. Wzięliśmy ziarno dla kaczek i łabędzi, i poszliśmy na długi spacer. 

Przemierzaliśmy brzeg rzeczki upatrując ptaków. Robiliśmy przystanki na karmienie i przez całą drogę  rozmawialiśmy na tematy dla nas ważne. Zazwyczaj na takie spacery chodzę sama, ponieważ traktuję  je jako formę medytacji. Cokolwiek dzieje się u mnie i we mnie, jeżeli partner i otaczający mnie ludzie  mi tego nie odbiją, z całą pewnością zrobi to przyroda. A to wpadnę do rzeki, a to spłoszę kaczki, a to  usiądzie na mnie kleszcz, ptaki będą nerwowo krążyć lub właśnie wręcz przeciwnie – podpłynie łabędź,  podejdzie wiewiórka, a z gałęzi będzie spoglądać dostojna czapla. 

Gdy partner dołącza do mnie na spacerze, zazwyczaj chodzimy przyspieszonym krokiem. Raczej  rozmawiamy niż delektujemy się ciszą, i nie robimy przystanków. Dzisiaj natura ze mną nie rozmawiała,  było spokojnie i statecznie. Kiedy doszliśmy już z powrotem pod blok, partner zorientował się, że nie  ma w kieszeni klucza, którym zamykał drzwi do mieszkania. Nie panikowaliśmy, bo wiedzieliśmy, że  zapasowy klucz ma nasza sąsiadka, która na szczęście była wtedy w domu. Dzięki niej weszłam z psem  do mieszkania, a partner poszedł szukać zguby. Wrócił z niczym i poprosił, bym przeszła się jeszcze z  nim i pomogła mu szukać. 

Musieliśmy się sprężyć przed zachodem słońca. Szliśmy dokładnie tą samą trasą, oboje wpatrzeni pod  nogi. Kroczyliśmy bardzo wolno, w skupieniu, ostrożnie stąpając po ziemi. Partner zaczął zauważać  szczegóły, widzieć wyraźnie ślady butów i łap, śmieci i wszystko to, co mu umykało wcześniej. Skojarzyło  mi się to z treningiem uważności i medytacją w ruchu. Uważność i skupienie wyczuliła nas na otoczenie  i siebie nawzajem. 

Ponieważ mam świadomość tego, że świat cały czas się z nami komunikuje, zgubienie klucza odebrałam  jako informację, której jeszcze nie rozumiemy. Wiedziałam, że jeśli wejdziemy na właściwe tory  zrozumienia naszej sytuacji, klucz się odnajdzie. W pewnym momencie powiedziałam, że może ta  sytuacja jest szansą na rozwój naszej relacji. Dokładnie wtedy zobaczyłam klucz leżący w śniegu, o krok  od partnera. Zaś on stwierdził, że wiedział, że musi mnie poprosić o pomoc, bo beze mnie znowu by po  nim przeszedł i go nie zauważył.  

Rozejrzeliśmy się wokół i odtworzyliśmy rozmowę, jaką akurat w tym momencie prowadziliśmy. Szybko  przypomnieliśmy sobie temat i doszliśmy do wniosku, że musi być kluczowy, skoro tak bardzo zwraca  naszą uwagę. Irracjonalność tej sytuacji utwierdziła nas w tym, że znaleźliśmy się w dialogu ze  Wszechświatem i musieliśmy rozwiązać zagadkę, by dowiedzieć się jaką otrzymujemy w prezencie  wiadomość. 

Możemy kręcić się w kółko w swoich zapętleniach, nie dostrzegać znaków, nie patrzeć we właściwe  miejsce. Ale kiedy łączymy siły z partnerem, wzrastają nasze szanse na to, by z tego wyjść i znaleźć  rozwiązanie. Tym razem odkryliśmy język, jakim świat porozumiewa się z moim partnerem. I choć dziś  przyroda milczała, i tak dostaliśmy szansę, by zrozumieć coś nowego o sobie razem i osobno.

No comments yet

Dodaj komentarz